Odwiedzin: 2824297 
 
Meteo











































  Relacje SAE #2  
 
SAE AKL PP

18 kwietnia 2008r.

Po śniadaniu wyruszyliśmy do Kennesaw State University oddalonego o zaledwie 10 km od naszego hotelu. Na miejscu okazało sie, iż niektóre drużyny z Ameryki Północnej przyjechały na zawody samochodami ciężarowymi wyposażonymi w przenośne warsztaty, generatory prądu, tokarki itp.

Po zarejestrowaniu się przeszliśmy do sali, w której wystawiane są modele. Tutaj okazało się jednak, iż wyposażenie warsztatu nie przekłada się na umiejętności modelarskie. Znaczna cześć modeli jest wykonana co najmniej ... siermiężnie. Trzeba nieskromnie przyznać, iż w porównaniu z nimi nasz model wygląda naprawdę profesjonalnie. Pozostaje jeszcze kwestia weryfikacji konstrukcji w powietrzu, a na tym polu, jak wykazują dotychczasowe doświadczenia, nie zawsze wygląd i jakość wykonania modelu gra decydującą rolę.

O godzinie 10:00 rozpoczęły się pierwsze prezentacje. Skorzystaliśmy ze zgody ekipy Politechniki Warszawskiej i przysłuchiwaliśmy się ich prezentacji. Nie taki diabeł straszny - znów wydaje się, że na tym polu wypadamy całkiem nieźle i że nasze przygotowania i prace były właściwie ukierunkowane.

?eby zrobić większe wrażenie na konkurencji zmontowaliśmy oba modele. Po krótkim przygotowaniu i zdefiniowaniu raportu zmian względem projektu technicznego byliśmy gotowi do badania technicznego.

Badanie rozpoczęło się od pomiaru wymiarów modelu. Tu pojawiły się nieścisłości ... Wyjaśnijmy może w tym miejscu na czym polega problem. Przy prawidłowym układzie ekipa SAE zawiązuje się niemal na rok przed zawodami. W tym czasie prowadzi rozmowy ze sponsorami, projektuje, a w następnej fazie buduje model. W naszym wypadku ten proces przebiegł kilkukrotnie szybciej. Kolejne działania wymuszane były terminami - deadlines - których nie mogliśmy niedotrzymać. Z tego względu raport techniczny powstał, i został wysłany do SAE, w momencie, gdy model był ciągle w fazie projektowania. Doświadczenia zdobyte podczas budowy i oblotów modelu spowodowały wprowadzenie zmian konstrukcyjnych w modelu, które nie znalazły odzwierciedlenia w raporcie.

Ale wróćmy do badania technicznego. Różnice wymiarowe zostały skonstatowane, ale była to właściwie jedyna negatywna uwaga wyrażona werbalnie. Model wzbudził zaciekawienie komisji, która wyraziła uznanie dla rozwiązań konstrukcyjnych, jakości i estetyki wykonania. Komisja wnikliwie zbadała funkcjonowanie serwomechanizmów, wielkość komory ładunkowej i mocowanie obciążników oraz kilka innych parametrów znanych zapewne tylko komisji. Spisano protokół z opisem modelu i użytych komponentów. Na tym badanie zakończono.

Model eksponowany był dalej na sali wystawowej. Z ust odwiedzających padały nawet stwierdzenia "piękny".

W tym czasie Tomek z Radkiem wyruszyli do Cobb County Radio Control Modeler's Club, na którego terenie odbywać się będą loty. Położony on jest w ekskluzywnej dzielnicy, pełnej urokliwych osiedli domków jednorodzinnych o bardzo ciekawej architekturze - tym ciekawszej, iż domy są oparte na konstrukcji drewnianej szkieletowej obitej płytą OSB.

Cobb County Radio Control Modeler's Club okazał się bardzo profesjonalnym klubem modelarskim - asfaltowy pas startowy, zadaszone stanowiska modelarskie, box administracji. Tomek wyraził podziw z tego powodu, wspominając iż zwykła ława ustawiona przy pasie modelarskim na Kobylnicy nie przetrwała w stanie nieuszkodzonym nawet sezonu. Stwierdził, iż lotnisko jest całkiem spore i choć na przedłużeniach osi pasa znajdują się linie drzew o znacznej wysokości, to jednak wykonanie niskiego, nierozwleczonego kręgu powinno być możliwe bez większych problemów przy odpowiedniej pogodzie. Pogoda ma znaczenie podstawowe. Silne podmuchy wiatru mogą utrudniać utrzymanie kierunku na rozbiegu i dobiegu, mogą też spowodować przeciągnięcie jednego ze skrzydeł i doprowadzenie do sytuacji korkociągowej. Z kolei wiatr w łożu - w osi pasa - skraca długość rozbiegu i dobiegu. Rosnąca temperatura ma zawsze wpływ negatywny obniżając moc silnika, zwiększając rozbieg i redukując prędkość wznoszenia.

Z jednej strony warunki są równe dla wszystkich, ale trudniejsze sprzyjają wyszkolonym lepiej technicznie pilotom. Co do Tomka mamy pewność, iż jest bardzo dobrym pilotem i poradzi sobie ze zmiennymi warunkami.

Na razie prognozy są dobre, temperatura 20-25°C. W niedzielę pogoda ma być słoneczna i bez opadów, w sobotę przewidywane są burze z opadami.

W Cobb County Radio Control Modeler's Club porozmawialiśmy jeszcze z miejscowymi modelarzami pytając o możliwość wykonywania lotów przez pilota nie posiadającego licencji amerykańskiego stowarzyszenia modelarskiego AMA, a tylko licencję krajową kraju obywatelstwa. Odpowiedź była pozytywna, mamy nadzieję iż w tej kwestii nie będzie problemów.

Po tym rekonesansie Tomek z Radkiem wrócili do Kennesaw State University. Tam o godzinie 12:30 kolejną prezentację (w klasie Regular) mięli studenci Politechniki Warszawskiej. Zostaliśmy poproszeni o zarejestrowanie filmu z ich prezentacji naszą kamerą, na co oczywiście przystaliśmy.

Prezentacja modelu #36 Akademickiego Klubu Lotniczego Politechniki Poznańskiej odbyła się w sali 182 o godzinie 15:30. Od ekipy Politechniki Warszawskiej pożyczyliśmy laptopa do wykorzystania podczas prezentacji oraz przygotowania się do niej. Prezentację przygotował Marcin Pilarczyk z Wojtkiem Batogiem, który zresztą referował temat.

Prezentację oceniali pracownicy firmy Lockheed Martin Dave Trawinski i Dionne Hampton, oraz emerytowani inżynierowie lotniczy amerykańskich sił zbrojnych Ralph Bell i Bill Smith - wszyscy zaangażowani w przeszłości w projekt samolotu F22. Dave Trawinski rozpoczął spotkanie od polskiego "dzień dobry", zakończył słowem "dziękuję".

Prezentacja trwała ok. 10 minut. Wojtek znakomicie obrócił w żart drobne niesprawności laptopa podczas prezentacji, co wywołało uśmiech na twarzach członków komisji. Po właściwej prezentacji nadszedł czas na pytania. Członkowie zadali ich kilka. Dobra znajomość angielskiego pozwoliła ze swadą odpowiadać Wojtkowi na poruszane kwestie. Zaciekawienie komisji wzbudził m.in. kadłub wykonany z węglowego kija wędkarskiego. Na tym zakończyło się oficjalne przesłuchanie.

W oczekiwaniu na oficjalny briefing skonsumowaliśmy po jakimś amerykańskim fast-foodzie i odreagowaliśmy po stresującej prezentacji.

O godzinie 17:00 odbyło się oficjalne spotkanie ekip w sali 400, do której dotarło - jak się wydaje - nawet 400-600 osób. Omówiono zagadnienia związane z organizacją i bezpieczeństwem lotów. Przedstawiono procedury zawodów i poinformowano o serwerze dostępnym podczas lotów dla ekip, na którym będą na bieżąco publikowane informacje o ciężarach udźwigniętych przez inne drużyny, co pozwoli dobierać właściwe obciążenie modelu w następujących po sobie kolejkach lotów. Na serwerze pojawią się także informacje meteo.

Na koniec przedstawiono wyniki oceny raportu technicznego i prezentacji. W gronie 39 ekip uzyskaliśmy następujące miejsca i punkty:
prezentacja: miejsce 17 - 42.1250/50.0000 punktów
raport: miejsce 27 - 40.3333/50.0000 punktów
Ostatecznie uplasowaliśmy się na miejscu 20.

Raport - tu nie spodziewaliśmy się dobrego efektu, ze względu na omówione wcześniej problemy. Prezentacja wypadła znacznie lepiej, a na tej działce udało nam się nawet pokonać doświadczonych udziałem w poprzednich konkursach kolegów z Politechniki Warszawskiej.

Teraz o wszystkim zadecydują loty. Na drużynie spoczywa obowiązek przygotowania modelu do lotu, ale i tak największy stres przeżywać będzie Tomek, który pełni w ekipie obowiązki pilota.

Po odprawie odebraliśmy koszulki SAE i ruszyliśmy w okolicę poszukując czegoś do wrzucenia na ruszt. Usadowiliśmy się w pizzerii, gdzie po uiszczeniu opłaty $7.00/os. uzyskaliśmy nielimitowany dostęp do kilkunastu gatunków pizz, sałatek, szarlotek, lodów i słodzonych napojów typu Coca-Cola (wody mineralnej, a tym bardziej gorzkiej herbaty nie uświadczysz) poznając tym samym "słodką" tajemnicę potwornej otyłości wielu Amerykanów. Nie jest to jedyna przyczyna - na każdym kroku widać, iż Amerykanin bez samochodu czuje się chyba jak człowiek bez butów - nawet po przysłowiową gazetę podjeżdża samochodem - i wcale nie jest to przejaskrawienie sytuacji.

Po zapewnieniu organizmowi strawy materialnej pojechaliśmy nasycić dusze sennym nastrojem klubu Cobb County Radio Control Modeler's Club. Trwały tam ostatnie przygotowania do jutrzejszych zawodów.

Po powrocie do hotelu i modyfikacjach Tomka wprowadzonych do modelu-gumówki opiekuna naukowego ten ostatni wraz z projektantem modelu przystąpili do szlachetnej rywalizacji o palmę pierwszeństwa. Tym razem model opiekuna latał znacznie dalej, wlatując zresztą w pobliskie drzewa, ale niewątpliwie projektant nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

Po tych wyczerpujących zawodach ekipa zapadła w głęboki sen zachęcana zapowiedziami ekstremalnie wczesnej (5:30) pobudki - loty bowiem rozpoczynają się około godziny 8:00, jednak na miejscu należy być o godzinie 7:00.

?ycząc miłego dnia mówimy dobranoc.

PS: Jeszcze raz przepraszamy za literówki. Relacja powstaje późno w nocy na PDA, który stworzony jest raczej z myślą o czytaniu tekstów niż ich wpisywaniu. Na stronie pojawia się tylko część materiałów - reszta, m.in. film powstający na zlecenie TVP3 Poznań, a także potężna liczba zdjęć - "ujrzą światło dzienne" po naszym powrocie na ojczyzny łono.

Zobacz galerię zdjęć z 18.IV.

19 kwietnia 2008r.

Dzisiejsza relacja powstaje "na bieżąco", w trakcie trwania zawodów, proszę zatem wybaczyć literówki, powtórzenia, błędy stylistyczne i gramatyczne.

Dziś po raz pierwszy od przyjazdu do USA powitał nas deszcz. Padało w nocy, nad ranem przestało.

Wstaliśmy wcześnie, zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy do Cobb County Radio Control Modeler's Club. Zajęliśmy stół modelarski, rozłożyliśmy modele i zaczęliśmy przygotowywać je do lotu. Tomka licencja oraz nadajnik trafiły do organizatorów (tyle aparatur w jednym miejscu - trzeba nad tym panować aby nie dochodziło do zakłóceń w sterowaniu).

O 7:30 rozpoczął się briefing pilotów. Omówiono procedury lotne, rejon lotów. Pilot ma w ręku pocisk, a kilka metrów od pasa kłębi się tłum. Z tego powodu względy bezpieczeństwa są bardzo ważne. Wyznaczony przez organizatorów Air Boss stoi podczas lotu nad pilotem i w razie pojawienia się sytuacji grożącej uderzeniem modelu w tłum ma prawo zmusić pilota do zniszczenia modelu poprzez skierowanie go pionowo ku ziemi. Do startu przewidziany jest dystans 200 ft, do lądowania 400 ft.

W czasie briefingu Bartek z Marcinem przygotowywali model do startu zabudowując na nim obciążenie. Wystąpiły drobne komplikacje, które jednak szybko rozwiązano posługując się zapasowymi częściami z drugiego modelu. Tu kłania się standaryzacja, która ma w tym względzie duże znaczenie. Niemniej przydały się narzędzia, w tym także i pilnik pożyczony od ekipy Politechniki Warszawskiej.

Nasze stanowisko było z daleka rozpoznawalne dzięki dużej fladze sponsora - firmy PLL Lot.

O 8:30 rozpoczęły się starty klasy mikro. Kilka modeli wykonało poprawne loty, jednak większość bądź to zjeżdżała z pasa podczas rozbiegu, bądź po udany locie rozbijała się kapotując podczas lądowania.

Deszczowa pogoda i ciągle kapiący deszcz nie nastrajały optymistycznie, jednak dzięki temu temperatura powietrza była ciągle umiarkowana.

Tymczasem rozpoczęły się starty klasy Regular. Pierwszy model startuje prawidłowo, wykonuje poprawny lot, jednak w czwartym zakręcie przechodzi do nurkowania i uderzając w ziemię rozsypuje się na drzazgi. Od tego momentu leżące przy progu pas szczątki przypominają o niebezpieczeństwach czyhających na modele. Kolejne starty są już bardziej udane. Każdy lot obserwowany jest przez tłum gapiów i zawodników. Niektóre modele po nieudanym podejściu przechodzą na drugi krąg.

Niewielka prędkość podejścia okazuje się być na tym lotnisku bardzo przydatna - nie ma miejsca na długą prostą. Jeden ze statków traci podczas lotu jedno z kółek podwozia. Zdarza się też efektowna katastrofa. Model tuż po starcie przechodzi na strome wznoszenie i w niemal pionowej pozycji wali się na skrzydło i rozbija obok pasa.

Nasza ekipa przystępuje tymczasem do tankowania paliwa. Po zatankowaniu Marcin z Bartkiem wynoszą model na pas, aparaturę dzierży w ręku Tomek. Pełna moc. Jest godzina 9:00 GMT -5. Historyczny moment. Pierwszy model Politechniki Poznańskiej w zawodach SAE rozpoczyna rozbieg. Nabieranie prędkości jest dość powolne, jednak po 30-40 metrach odrywa się od ziemi. Ale od razu widać, że silnik nie ma tej mocy, co podczas oblotów. Coś jest nie tak, może paliwo dostarczone przez organizatorów jest gorszej jakości niż to, które używaliśmy w Polsce? Niemniej model wznosi się lecąc po prostej. Wtem gdy zbliża się do końca pasa, będąc na wysokości 5-6 metrów nagle przychodzi chyba silny podmuch - inaczej tego nie jesteśmy sobie w stanie wytłumaczyć, refleksje przyjdą po obejrzeniu powtórki video - w każdym bądź razie model gwałtownie przechyla się w lewo wzdłuż osi podłużnej, niemal o 70° - na pewno nie z winy pilota, wszystko wskazuje na podmuch wiatru. Tomek reaguje błyskawicznie i prawidłowo doprowadzając do lotu poziomego. Jednak na kontynuowanie lotu jest już za późno - linia drzew zbliża się, a model jest zbyt nisko dla wykonania zakrętu. Tomek wybiera jedynie słuszne rozwiązanie - lądowanie z prostej. Niestety jest już za progiem pasa więc delikatnie siada na trawie. Z daleka wszystko wygląda OK. Podbiegamy do modelu. Okazuje się jednak, że nie obyło się bez uszkodzeń. Silnik wraz z golenią przedniego podwozia wybudował się wraz z wręgą z kadłuba. Śmigło złamane. Skrzydła prawie nieuszkodzone - będzie można w nocy wszystko poskładać "do kupy".

8 minut po naszej katastrofie nadchodzą silne podmuchy o charakterze burzowym - burza się nie rozpętuje, ale nad lotniskiem wiszą burzowe chmury i silnie wieje. To by potwierdzało wersję podmuchu. Pół godziny później chmury znikają, pojawia się słonko. Ciągle jednak występują silne podmuchy.

Duch w narodzie nie upada. Postęp wymaga ofiar - powiedział Otto Lilienthal umierając w efekcie katastrofy swojego szybowca. Przystępujemy do składania zapasowego modelu. Część elementów nie jest zdublowana - wymontowujemy części z rozbitego modelu i montujemy je do zapasowego. Po godzinie model jest niemal gotów.

Tymczasem trwają starty. Część modeli rozbija się efektownie, inne wykonują udane loty nagradzane przez publiczność gromkimi brawami. Wszystko komentowane jest przez komentatora, który od czasu do czasu podnosi głos wydając ostrzegawcze komunikaty ("Heads up!"), gdy niesforne modele kierują się w stronę tłumu.

Oglądamy powtórkę video. Potwierdza to nasze wcześniejsze ustalenia. Widać brak mocy na rozbiegu - Tomek próbował oderwać model wcześniej, ale nie miał on zupełnie ducha.

Startuje druga kolejka klasy Regular. My tymczasem idziemy grzać silnik. Dźwięki jak na torze żużlowym - jednocześnie silniki testuje kilka ekip. Wreszcie udaje się uzyskać pełną moc na silniku. Tego właśnie zabrakło w pierwszym locie.

Spisujemy uwagi, które pojawiają się na gorąco. Do USA nie można wwieźć paliwa - ale można je przecież kupić w sklepie modelarskich w USA. Przyda się potem do prób silnika - organizatorzy zapewniają paliwo do lotu, ale nie do prób. No i zabrakło nam także polskiej flagi. Niedaleko powiewa na szczęście flaga polska ekipy Politechniki Warszawskiej.

Odpuszczamy jedną kolejkę - wolimy się nie spieszyć, pospiech złym doradcą. Tymczasem kolejne modele wykonują następne loty - mniej lub bardziej udane. W tym czasie model jest gotowy, teraz mamy chwilę czasu. Konsumujemy lunch - całkiem niezły jak na podłe amerykańskie jedzenie. W tym czasie jakiś tubylec wykonuje całą serię lamcovaków, pętli, beczek i innych ewolucji na modelu akrobacyjnego Jak'a.

Przed nami kolejka lotów klasy Micro i Open. Idziemy oglądać wzloty (i upadki) kolejnych modeli. Jeden z nich po bardzo ładnym locie wychodzi na prostą. Na wysokości 2-3 metrów podmuch wiatru kieruje model w grupę widzów. Pilot nie ma wyboru - wykonuje półbeczkę i w pozycji plecowej zderza się z betonem pasa rozsiewając po nim drzazgi i resztki. Robimy próbę silnika, tankujemy model i ustawiamy się w kolejce. Politechnika Warszawska uszkadza tymczasem model podczas nieudanej próby startu.

O 13:15 podejmujemy próbę startu. Tomek przerywa jednak rozbieg modelu stwierdzając niesprawność kółka przedniego. Faktycznie po zdjęciu modelu z pasa okazuje się, że wygiął się popychacz. Przystępujemy do gorączkowej naprawy żeby zdążyć w aktualnej kolejce startów. Kombinerkami prostujemy popychacz, a powstałą dziurę zaklejamy taśmą klejącą.

Fot.: Start modelu AKL PP SAE

O 13:42 przystępujemy do kolejnej próby startu. Model startuje poprawnie, odrywa się od ziemi, ale znów pojawiają się problemy ze stabilnym lotem. Model ma dużą masę skupioną punktowo w kadłubie, co powoduje małą bezwładność wzdłuż osi podłużnej. W efekcie jest bardzo podatny na porywy termiki. Do tego dołożyły się jeszcze problemy ze statecznością poprzeczną. Tomkowi udaje się jednak opanować model, wykonuje pierwszy i drugi zakręt. Na boku z wiatrem widać jednak, że jeśli nawet uda się Tomkowi wejść na prostą, to będą duże problemy z lądowaniem. Nagle w rejonie trzeciego zakrętu model zadziera, przeciąga i przechodzi do nurkowania. Tomek próbuje jeszcze go wyciągnąć. Model pod dużym kątem zbliża się do ziemi. Wydaje się, że się uda. Model jest oddalony od nas o 300-400 metrów więc trudno ocenić rzeczywiste proporcje. Nagle trach - widać, że model spodem uderza o ziemię, lecą drzazgi, chmura kurzu. Słychać westchnienie wśród tłumu gapiów. Jest 13:44. Model rozbity ...

Tomek, Marcin i Bartek idą zebrać pozostałości z miejsca katastrofy. Reszta zwija stanowisko i pozostałe części, i wrzuca je do samochodu.

Po chwili wracają koledzy z modelem. I tu szok. Wydawało się, że z modelu powinny zostać drzazgi. Okazuje się jednak, że to prawdziwy panzerwagen. Na krawędzi spływu jednego skrzydła pojawiło się rozwarstwienie - i to wszystkie uszkodzenia jak chodzi o skrzydła. Ciekawe to tym bardziej, iż bagnet dźwigaru wykonany ze stali kwasowej OH3 zgiął się o kilka stopni. Rozwarstwiła się balsa we wrędze silnikowej, choć sama wręga nie wybudowała się z kadłuba. Śmigło ucięło się przy samej osi. Wyrwała się przednia goleń podwozia, zgięła oś podwozia, jedno z kół podwozia odjechało w niewiadomym kierunku. Po kilkuminutowych poszukiwaniach zostało znalezione w pobliskich krzakach. Akumulatory wyrwane z modelu zostały znalezione kilka metrów dalej. Statecznik pionowy przetrwał, z poziomego została połowa ale fachowcy twierdzą że "da się zrobić". I co najciekawsze - pękła rura ogonowa węglowonanolitowa.

Wydawać by się mogło, że to koniec. Ale nie - krótka narada i decyzja ... jutro będą ... dwa modele! Szybko wrzucamy resztki do samochodu, zostawiamy Marcina na lotnisku, żeby zbierał doświadczenia i pomykamy do hotelu.

W hotelu Tomek i Bartek zabierają się do pracy. Reszta jedzie do sklepu modelarskiego po niezbędne części. Z tego względu w tym momencie przerywamy naszą relację. Zdjęcia z dnia dzisiejszego wrzucimy na stronę wieczorem czasu amerykańskiego, nad ranem czasu polskiego.

Profesor Łodygowski dodaje nam otuchy stwierdzeniem, iż nigdy sukcesy nie przychodzą lekko, a gdy jest za łatwo to nie ma takiej satysfakcji.

Duch w narodzie w każdym bądź razie nie upada! Pozdrawiamy i bierzemy się do roboty!

Wycieczka do sklepu modelarskiego zajęła nam dobre 3 godziny. Niby "rzut beretem", a naprawdę aż 80km w jedną stronę. I znów te 8 pasmowe autostrady z kilkupoziomowymi bezkolizyjnymi wiaduktami ...

Wracając zgarnęliśmy z lotniska Marcina, który został tam z kamerą na czatach. Ma spieczoną twarz od palącego dziś słońca. Zarejestrował kilka ciekawych katastrof. W tym także katastrofę modeli z klasy Micro i Regular Politechniki Warszawskiej. Warszawiacy podobnie jak i my mają także zdublowane modele, co pozwoli im na ich podmienienie w dniu jutrzejszym.

Pomimo późnej pory trwają zacięte prace modelarskie, w których uczestniczą wszyscy studenci. Statecznik poziomy składany jest z dwóch elementów w jeden poprzez wklejenie weń kilku zakupionych dzisiaj dźwigarków węglowych. Powstają dwie wręgi - grodzie silnikowe. Trwa wycinanie ich, zakupioną dziś piłką ręczną, z kawałka sklejki - również dziś zakupionego. Podobnie wygląda kwestia goleni podwozia. Dysponując bardzo prymitywnym warsztatem stosujemy bardzo ciekawe rozwiązania, m.in. otwory w grodzi powstają z wykorzystaniem nożyczek (nie braliśmy wiertarki).

W dniu dzisiejszym tylko jeden model poleciał dobrze ... może aż za dobrze. Gumówka opiekuna naukowego wykonała piękny i bardzo długi lot ... lądując w rowie za ogrodzeniem pobliskiej autostrady. Późna pora i zapadający zmrok uniemożliwiły skuteczną akcję poszukiwawczą - podejmiemy ją jutro.

Równolegle z rekonstrukcją modelu toczone są zażarte dyskusje na temat samej konstrukcji modelu. Formułowane są wnioski, które powinny być uwzględnione przy budowie modelu na przyszłoroczny konkurs. Rozważane jest punktowe skupienie masy w kadłubie oraz prędkości podejścia modelu - na lotnisku na którym latamy, nie ma możliwości wyjścia na długą prostą, jest po prostu ciasno ...

Analizowane są też szczegółowo nasze dzisiejsze katastrofy. Wydaje się, iż w przypadku drugiej katastrofy (leciał wówczas nigdy wcześniej nieoblatywany kadłub i silnik) wystąpił podobny efekt jak podczas oblotu - zbyt duży moment zadzierający, być może spowodowany niewłaściwym skłonem silnika lub zaklinowaniem statecznika poziomego. Tomek zauważył, iż model leciał stabilnie po zdjęciu obrotów, dodanie gazu powodowało dziwne zachowania modelu. Trudno też jednoznacznie określić czy model przeciągnął po ostrym wyrwaniu, czy po prostu wykonał pętlę spowodowaną dodaniem gazu.

Kończąc relację chcemy zapewnić, że wola walki jest silna. Będziemy dziś do późna w nocy przywracać blask obu modelom, a jutro skoro świt pomkniemy na lotnisko. Dziękujemy za słowa otuchy i wsparcia - postaramy się nie zawieść pokładanych w nas nadziei. Serdecznie pozdrawiamy.

PS: Jest 1:00 w nocy. Prace rekonstrukcyjne przerwane, idziemy spać. Pobudka o 6:00. Rano spróbujemy dokończyć modele, by zdążyć na pierwszą kolejkę o 8:00. Pozdrawiamy.

Zobacz galerię zdjęć z 19.IV.

Czytaj kolejne relacje.
 
do góry

 
Zlot Gigantów 2019
Grupa Akrobacyjna Żelazny
Oœrodek Szkolenia Lotniczego Żelazny 6
Rezerwacje obeiktów sportowych (squash, tenis, bowling) w ramach Studium Wychowania Fizycznego Politechniki Poznańskiej
Beata Choma
Latanie precyzyjne. Aeroklub Poznański
77 Szkoła Bezpiecznego Latania
SAE AeroDesign Politechnika Poznańska
Gliding Team Klinika Kolasiński
www.aerofoto-kaczmarczyk.com
Akademicki Klub Lotniczy Politechniki Poznańskiej
Akademicki Klub Lotniczy UAM
lotniczapolska.pl
CityZen
QR www.aeroklub.poznan.pl